Kontemplacja

Blog graficzny

Nie chciałabym, by ktoś odniósł wrażenie, że jestem myśląca w sposób jednostajny, ale zauważyłam, że przy każdej okazji powtarzam hasło „Carpe diem”, równolegle i stale pragnąc wyrazić wdzięczność za to co otrzymuję niemal w każdym momencie swojego życia. Czy świeci słońce, którego w tym klimacie tak pragniemy (zważywszy, że czeka nas trudna jesień związana z zapowiadającą się niepewną sytuacją w sezonie grzewczym...), czy pada deszcz, jako zbawienie dla naszej natury, dla naszych roślin w ogrodzie, deszcz, który jest ukojeniem, odpoczynkiem od upałów i wnosi równowagę w nasz ekosystem – każde z tych zjawisk jest ważne, zmienia nasze samopoczucie, oddaje pełnię, przekształca emocje i myślenie. Tak też widzę naszą egzystencję: każde doświadczenie jest potrzebne; nawet jeśli jest smutne, przygnębiające, to wydaje mi się (chciałabym, żeby tak było), że musi ono oznaczać coś głębszego, czemuś służyć, do czegoś nas prowadzić. Każde doświadczenie jest początkiem czegoś nowego, kolejną lekcją, z której mogę wyciągnąć naukę, co następnie prowadzi mnie do dalszego rozwoju, do bycia lepszą dla siebie i innych.

Obecnie znajduję się trochę na rozstaju… Zastanawiam się, czy mam jeszcze dostateczną energię, motywację, pomysły, siłę w sobie na to, by zawalczyć o marzenia. Są to marzenia związane z operą, z Baby Operą, z moim śpiewaniem „na poważnie”. Wprawdzie nikomu covid i wojna nie dodały motywacji, niektórzy artyści przestali mieć nadzieję na harmonijny rozwój zawodowy, ale przecież trzeba „normalnie” żyć, funkcjonować w tym dziwnym świecie, nadal tworzyć piękne rzeczy i nade wszystko nie poddawać się.

Moi rodzice urodzili się w czasie okupacji. A jednak przetrwali; ich życie było pełne dobrych chwil i muzyki; przyświecała im myśl o wychowaniu dzieci w kulturze… Mama w młodości ładnie śpiewała, zajmowała się umuzykalnianiem najmłodszych, tata ukończył Akademię Muzyczną i oddawał się pedagogice oraz prowadzeniu zespołów muzycznych. Przeżyli II wojnę światową, stalinizm, socjalizm, komunizm, terroryzm, covid, a i obecna rzeczywistość nie wywróciła im życia do góry nogami.

Łapię się na tym, że dałam się trochę zastraszyć, że moją największą wymówką przed działaniem wraz z wiatrem w żagle jest strach. To kiepsko, że człowiek boi się tak bardzo, że gotów jest zrezygnować z robienia czegoś ponadprzeciętnego, że miłość do sztuki przestaje mieć takie znaczenie jak dawniej. Nie zamierzam się ponieść takim myślom, chcę dalej tworzyć i cieszyć się tym, co powstaje. W śpiewie, w muzyce, w przekazywaniu swojej pasji, upatruję sens, który ma „magiczne” przesłanie, tak wobec małych ludzi, którzy dopiero co przyszli na świat, jaki i nas samych, w tym świecie próbujących odnaleźć się na nowo.

…………..

Może wkrótce się spotkamy?

Zapraszam Was na moje najbliższe wydarzenia artystyczne:

3. 08. – Koncert pamięci Andrzeja Płonczyńskiego w ramach Festiwalu Polonia Cantans

15. 08 – Koncert plenerowy w Selianitika (Peloponez, Grecja)

28. 08 – Dwa koncerty z Jakubem Milewskim i Triem Con Passione w ramach Festiwalu Ostrołęckie Operalia

10. 09. – Gala operowa w Sarnakach z zespołem Strauss Ensamble

27. 09 – „Śpiewnik domowy” w Sanoku z Polską Operą Królewską

…………….

Dziś staram się kontemplować każdą chwilę. Delektuję się nawet tym, że przez cały weekend leje jak z cebra. To czas na bycie z rodzinką w domu, przyglądanie się mokrej zieleni lasu za oknem, lulania kotów, nadrabiania zaległości w czytaniu i sennego snucia się ze swoimi myślami. Dobrze, że człowiek ma dostęp do czegoś takiego jak prognoza pogody. Pamiętam, że jak w dzieciństwie na wakacjach lunęło, to nie wiadomo było, czy potrwa to pół godziny, czy cały dzień czy dwa tygodnie, a dziś wiemy, że… od jutra – słońce i wraca ciepełko, hurraaaaaa!!!