Listopadowy optymizm

Blog graficzny

Za niecałe dwa tygodnie Mikołajki – to czas, na który dzieci czekają z utęsknieniem.

Zastanawiałam się, o czym pisać ku pokrzepieniu serc, w dobie szalejącej pandemii; bo słyszymy wciąż złe wieści i najgorsze, że osoby znane nam i bliskie – znienacka odchodzą...

Wiemy, że ludzie zawsze umierali i niemal w każdym wypadku wydaje się to przedwczesne. Jednak dziś te nagłe odejścia są tak czasem szokujące, że aż niesprawiedliwe.

Dlatego nie będę roztrząsać tu tematu... Wierzę, że wkrótce ludzkość da sobie z tym nieszczęściem radę.

Przez te 9 miesięcy pandemii można było sobie już wyrobić jakiś pogląd. Czytałam wszystko; przechodziłam metamorfozy myślenia, nie były mi obce skrajne teorie – przerobiłam to z wielu dostępnych stron. I wiecie co? Nadal nic nie wiem. Mogę tylko napisać, co czuję.

Moja przyjaciółka śp. Kasia Kiszewska-Labahua (właśnie mija 10 lat od jej śmierci) napisała mi taką oto dedykację w książce „Cud medycyny”: „Obyś zawsze żyła pełnią życia”.

Właśnie ta „pełnia życia”, której pragnę jest na razie daleko... – odwiedziny rodziców, normalne wychowywanie wnuczki przez babcię (a nie tylko na telefon), otwarte opery, teatry, filharmonie i kina; spotkania z przyjaciółmi, spotkania biznesowe, wyjazdy na drugą półkulę, plany, które można racjonalnie poukładać...

Brakuje mi tego w takim stopniu, że gdybym nie była mamą, już teraz poddałabym się na ochotnika eksperymentalnej szczepionce, aby ją przetestować dla naszego dobra. Wiem, „antyszczepionkowiec” uznałby, że takie myślenie to wariactwo, ale powiedzcie sami – czy mamy jakieś inne wyjście? Dlaczego mam nie wierzyć ludziom, lekarzom, społecznikom, mężom stanu? W życiu miałam dużo szczęścia do osób, do sytuacji, do rozwiązywania trudnych spraw. Dlaczego mam myśleć, że świat nagle się popsuł? Co powiem mojemu dziecku?

Nie dość, że chciałabym (tak jak zapewne wszyscy) żyć znowu pełnią życia, to jeszcze wierzę w to, że coś takiego jak szczepionka na koronawirusa będzie w stanie zwalczyć wszelkie koronawirusy. A wtedy – koniec z katarem, koniec z przeziębieniem, z infekcjami, które nas co roku sezonowo nękają; koniec z odwoływaniem występów przez siąkających śpiewaków! :)

Chciałabym, żeby w takim świecie żyły nasze dzieci.

Naiwne?

Myślę, że do zrobienia, może za kilka, kilkanaście lat.

Ile razy Bogna Sokorska musiała odwoływać przedstawienie przez „niewinną” infekcję. Pamiętam jak dziś jej frustrację, kiedy maestra zamknęła się w domu na 3 tygodnie przed koncertem, a i tak bardzo poważnie zachorowała na gardło i nie mogła śpiewać.

Jestem z natury optymistką, i taką się staram nadal, mimo przeciwności, pozostać. Uważam, że marzenia są po to, by je pielęgnować i spełniać.

Moje marzenie na najbliższą przyszłość: niech antydotum na koronawirusa nie tylko rozprawi się na dobre z COVID-19, ale też przy okazji pokona inne wirusy. Koniec z przysłowiowym „glutem”!

Zbyt proste? Nierealne? Szalony pomysł? Zobaczymy.

Mam prawo mieć nadzieję, prawda?

A teraz do rzeczy:

Zbliżają się święta. Mamy listopad i wydaje się, że czas jest odległy, jednak już teraz uwijamy się z przesyłkami.

Te święta dla dzieci i tak będą wspaniałe! Dzieciom, zwłaszcza małym, do szczęścia potrzebna jest głównie mama, tata i jakieś fajowe prezenty. A zatem Magia Świąt jest w zasięgu naszych rąk! Dziecko pragnie bliskości, miłości, przytulenia i dobrej muzyczki. Dziecko pragnie poczucia bezpieczeństwa, matczynego ciepła, spokoju i harmonii w domu. Dziecko nasłuchuje, szuka nowych dźwięków, chce zająć czymś interesującym dla niego główkę, chce dotykać i klepać misia (czasem go gryźć) i przytulać się do niego. Chce zasypiać w błogim nastroju i budzić się z radością i zainteresowaniem, co też milutkiego przyniesie nowy dzień.

O maluchy się nie martwię. Od zadań specjalnych są nasze Operowe Zwierzaki!

Dobrego tygodnia <3