KONSEKWENCJA

Blog graficzny

Kochani, dziś będzie bardzo szczerze i od serca – zgodnie z moimi założeniami dotyczącymi pisania tego bloga. Nie potrafię rozprawiać o rzeczach obojętnych. Dlatego chciałabym podzielić się z Wami na gorąco tym, co się dzieje w mojej duszy od kilku dni.

Będzie o wyborach w czasie pandemii. Ale nie o wyborach prezydenckich, ale o wyborach życiowych operowej śpiewaczki. Bardzo osobisty tekst.

Wyobrażacie sobie, jak się ucieszyłam – po trzech miesiącach nieśpiewania, siedzenia w domu i czekania na operę – z propozycji wzięcia udziału w nowej premierze? Skakałam z radości, dzieląc się tą nowiną z mężem, córeczką i z rodzicami. Z dumą mówiłam znajomym, że wracam wreszcie do ukochanej pracy. Dziś bardzo mnie boli, gdy o tym piszę. Zrozumie to każdy, a na pewno każdy artysta, który zmuszony jest odmówić wzięcia udziału w artystycznym dziele. Choć powody bywają różne, to dzieło artystyczne porzuca się zawsze z ogromnym żalem. Decyzja jest słuszna, ale całą tę radość z produkcji trzeba zaniechać. I nie czujesz ulgi, chociaż wiesz, że robisz dobrze; bo inaczej nie można. Żal za sztuką, za stratą pozostaje. Ten żal doskwiera najbardziej. Nie ma nic gorszego niż żałowanie własnych decyzji. Ale ja decyzji nie żałuję. Ja tylko chciałam śpiewać; tego żałuję jedynie.

Dlaczego zatem nie zdecydowałam się wziąć udziału w przygotowaniach do premiery?

Chodzi o moich rodziców...

Jest taki etap w życiu, kiedy ten rodzaj miłości do mamy i taty wraca jakby echem beztroskiego dzieciństwa. Jako mała dziewczynka byłam wprost doszczętnie zakochana w moim ojcu. Wydawał mi się najcudowniejszym, najukochańszym, najmądrzejszym i najpiękniejszym mężczyzną na świecie. Tata jest muzykiem, świetnym pedagogiem. Zabierał mnie na swoje zajęcia do Pałacu Kultury, wyjeżdżaliśmy razem na obozy wakacyjne do Pieczarek nad jezioro – gdzie uczył młodzież, prowadząc zespoły muzyczne. Nasiąkałam muzyką dzięki niemu. Jako pięciolatka byłam szczęśliwa i do dziś jestem za to wdzięczna tacie, że mogłam asymilować piękno muzyki, bawiąc się po swojemu tam, gdzie odbywały się lekcje. Miałam wtedy okazję przyglądać się innym osobowościom, moją uwagę zwracały młode, męskie twarze, ale tatuś był najwspanialszym, jedynym wzorem. Kiedy miałam 7 lat, rodzice dali mi życiową szansę i wysłali do Szkoły Muzycznej. Zaczęłam naukę gry na skrzypcach; tata codziennie rano woził mnie na Miodową z dalekiej Pragi. Uwielbiałam siedzieć mu na kolanach, obok trzymając skrzypce, rozmawialiśmy całą drogę. Czułam się bezpiecznie, pełna nadziei na dobre życie, ukierunkowana na sztukę...

Dzięki moim rodzicom jestem tym, kim chciałam być; zarówno dzięki tacie, który poświęcał swój czas i energię młodości na moją edukację muzyczną, jak i mamie, która jest cudowną, ciepłą osobą i której również zależało na muzyce – pięknie śpiewała i uczyła mnie wrażliwości i dobroci. To były dojazdy do szkoły, żmudne ćwiczenia, konflikty, bo często awanturowałam się jako mała dziewczynka przy graniu na skrzypcach. A oni dzielnie rozwijali we mnie zamiłowanie do muzyki, ucząc cierpliwości i konsekwencji.

Dziś boję się o moich rodziców! Czy można to zrozumieć? Jest czerwiec 2020 roku; mierzymy się z z niezbadanym wirusem, bardzo zaraźliwym, na którego nie ma jeszcze lekarstwa ani szczepionki. W ostatnim czasie tata bardzo podupadł na zdrowiu. Nie może się samodzielnie poruszać. Zaatakowała go niezdiagnozowana choroba... To się dzieje tak szybko. W kwietniu, pośród szalejącego wirusa, tata trafił do szpitala. Szczęśliwie jest już w domu. Serce boli, gdy patrzę na jego delikatne, niezdarne ruchy. Mama tak dobrze radzi sobie z tą sytuacją, tak pięknie się nim opiekuje. Znowu są w sobie zakochani. Jednak obydwoje wymagają pomocy. Postanowiliśmy, że rodzice zamieszkają z nami w czerwcu, odpoczną tu trochę, spędzimy razem ten czas.

Strach nie jest dobrym doradcą. Ale to nie tylko strach, to racjonalne myślenie. Nie chcę narażać najbliższych! Zrozumiałam, że mój udział w intensywnych przygotowaniach do premiery, to dla rodziców ryzyko... Dojazdy koleją podmiejską, tryb podwójnych prób, co z zrobić z przerwą pomiędzy zajęciami – gdzie się udać, dokąd pójść, które miejsce jest bezpieczne? Przypuśćmy, że nieznany wirus nie jest dla mnie niczym groźnym, ale dla rodziców może być nie do pokonania.

Mąż stoi za mną murem od początku. Mówi: „podejmij decyzję, a ja cię będę wspierał, niezależnie od tego, jaka ona będzie”. „Opera, udział w próbach – to jest twój zawód i pasja. A z drugiej strony – opieka nad rodzicami, może to jest nie do pogodzenia...”.

Decyzję podjęłam i wiem, że jest słuszna, choć konsekwencje nie są mi jeszcze znane.

Zdaję sobie sprawę z tego, że są osoby, które twierdzą, że tego wirusa nie ma, a pandemia jest wywołana sztucznie. Ale nie wiemy tego. Ani ja, ani Ty.

Coś tak małego i niewidzialnego sparaliżowało świat, rujnuje gospodarkę, zdrowie, ludzkie życie, kariery artystyczne... Będziemy musieli nauczyć się z tym żyć. Ale nie poddamy się! Prawda?

Jeszcze wiele niezwykłych wydarzeń przed nami, spektakli i koncertów, plenerowych, w teatrach, filharmoniach i kościołach . Póki co możecie mnie zobaczyć i usłyszeć w sieci na kanale youtube: https://www.youtube.com/channel/UCcprbj3hQtXUy8FO97KonXg Realizuję tam z Wami projekt „Baby Opera – streaming dla rodzin” – razem wybieramy coraz to nowe utwory do nagrania. Mamy za sobą aż 6 wideoklipów, ostatni to „Odgłosy wiosny” Straussa.

Mój ukochany Tato miał ulubioną płytę analogową – „Bogna Sokorska. Słowik Warszawy”. Wśród klasycznych deserów muzycznych był też mistrzowsko wykonany przez maestrę koloratury i ten utwór. Od dziecka marzyłam, aby go kiedyś zaśpiewać. https://www.youtube.com/watch?v=CQJBRBfsg-0

A przede mną nagranie: Arietta „Un moto di gioia” Wolfganga Amadeusza Mozarta (chcieliście właśnie tego Mozarta), „Aria Mamy o Czarnoksiężniku” Michała Jurkiewicza (to kompozytor od „Vigilamus”), pieśń węgierska „A csitari hedyek alatt” Kodaya (bo zaproponowaliście coś węgierskiego) oraz „Jasności promieniste” Dawida Ludkiewicza (bo chcieliście utwory kompozytorów polskich). Balsam dla smutnej duszy...

Ale co to? Widzę, że słońce wychodzi, robi się bardzo ciepło, radośnie.

Wszystko przed nami!