Adwent 2020

Blog graficzny

Adwent to jak wszyscy wiemy czas zadumy i oczekiwania. Tymczasem w grudniu 2020 roku całe rodziny żyją sprawami pandemii, debatą na temat rychłej szczepionki oraz wypowiedziami osób publicznych z wyraźnymi zaburzeniami osobowości.

Na szczęście istnieje coś takiego jak dzieciństwo. Beztroska, urocza naiwność, niczym niezmącona wiara w cuda.

Kocham patrzeć na dziecięcą radość. Obserwować ten dreszczyk emocji przy rozpakowywaniu prezentów. Uwielbiam pytania dotyczące świąt, Mikołaja, „magicznych” sytuacji...

Ostatnio udało mi się dokonać wspaniałej bądź co bądź rzeczy, mianowicie przygotować materiały dotyczące całego mojego dorobku zawodowego, napisać autoreferat i wysłać wszystkie potrzebne dokumenty do przewodu habilitacyjnego. Myślałam, że z chwilą kiedy sporządzę przesyłkę ze swoim dziełem – nazwijmy to „życia” – będę miała mnóstwo czasu dla siebie, np. na czytanie książek czy oglądanie filmów (bo nawiasem mówiąc do dziś od czasów rozpoczęcia pandemii nie obejrzałam ani jednego). Nie wiem czym jest serial na Netflixie, nie pamiętam, co to seans wieczorny z dobrym kinem. Rzeczywistość jest taka, że nie miałam okazji wygospodarować tych 45 minut do powiedzmy 2 godzin, żeby móc poświęcić ten czas rozrywce. Bowiem przed nami najgorętsze 10 dni w roku. Operowe Zwierzaki wędrują w różne miejsca w całej Polsce i nie tylko, bo poleciały i do Niemiec i do Anglii. Sprawia mi ogromną przyjemność pakowanie paczek, wówczas wyobrażam sobie jak rodzice małych dzieci pomagają maluszkom rozpakować prezenty pod choinką, jak wypróbowują działanie modułu z muzyką klasyczną na swoich pociechach. Te pierwsze reakcje, uśmiechy, podrygiwania małych nóżek i próby wydawania odgłosów... Radość nieokiełznana.

Niedawno wpadła mi w ręce – a właściwie specjalnie ją zakupiłam, bo chciałam podarować na Mikołajki mądrą zabawkę córeczce (nieważne, że dla dzieci 0+) – maskotka z muzyką klasyczną. Jest bardzo ładnie uszyta, a Irma ją polubiła i chętnie słucha zawartości modułu dźwiękowego. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to pyszałkowato, jednak pojęłam po raz kolejny wyższość śpiewu, głosu ludzkiego nad wykonaniem czysto instrumentalnym w kontekście edukacji dzieci, ich rozwoju i ukojenia. Zestaw muzyczny, który kierujemy do najmłodszych, powinien być przemyślany od początku do końca. Utwory nie mogą być przypadkowe, nie mogą być grane przez wykonawców niechcących się podpisać swoim nazwiskiem pod tym projektem (nie mówiąc o tym, że chwilami tej muzyki nie wykonują prawdopodobnie ludzie, że są podkręcane tempa, sztuczna barwa dźwięku). To musi być dzieło autorskie, stworzone pod kątem odbiorcy, którym jest dziecko, niemowlę, bobas, dziecko małe, w wieku przedszkolnym itp. To musi być skierowane dokładnie do tej „grupy”, do tych małych główek, które przechodzą właśnie apogeum tempa rozwoju. To nie może być dzieło trwające dajmy na to pełnych 8 minut, w oryginale, bez względu na to, jaką ekspresję niesie w sobie. Oczywiście nie mam nic przeciwko serwowaniu niemowlętom muzyki w jej oryginalnym wymiarze i formie. Jednak zabawka nie jest do tego potrzebna, pewnie wystarczyłaby płyta czy radio z muzyką klasyczną. Maskotka z dźwiękiem dla niemowląt musi być w pełni i świadomie przygotowana z myślą o dzieciach, a nie o ambicjach ich rodziców. Niemniej zawsze to lepsze niż pstrokate zabawki z nieznośnym dźwiękiem w stylu chińskiego disco.

Taka refleksja mnie dziś naszła... I mam nadzieję, że nikogo tym wpisem nie uraziłam.

To będą zupełnie inne święta. Trudniejsze. W wielu przypadkach nie zobaczymy się z bliskimi. Życzę Wam, Kochani wytrwałości, sił i mimo wszystko – piękna atmosfery świątecznej. Czujecie ją już? My tak... Bardzo mocno. Zwłaszcza po tym, jak otrzymałam prezent na Mikołajki – zdjęcia Gabrysi – zagorzałej fanki Operowych Zwierzaków!