SPOWIEDŹ

Blog graficzny

Pochodzę z ubogiej nauczycielskiej rodziny, rodzice wpajali mi, że pieniądze to nic dobrego, że liczą się wartości takie jak wykształcenie, praca, cechy charakteru. Moja babcia Stasia była pielęgniarką, bardzo dzielną, pracowitą i zacną kobietą (na zdjęciu). Wychowałam się w trudnych latach 80-tych, załapując się jeszcze na prozę PRL-u, kiedy nie wystarczało nam na zwykłe życie. W dorosłość weszłam z bogatym wnętrzem i staranną edukacją muzyczno-filologiczną. Udało mi się spełnić marzenia i zostać śpiewaczką operową, realizowałam się też pisząc i wydając książki – nigdy dla pieniędzy. A materialnie... po prostu „jakoś” to było... We wczesnej młodości zorientowałam się, że trzeba płacić za jedzenie, rachunki, gdzieś mieszkać. Majątku – nieruchomości nie odziedziczyłam, tylko krok po kroku zdobywałam go głosem, pracą nad sobą, połączeniem wspólnych małżeńskich sił...

Wreszcie półtora roku temu postanowiłam stworzyć biznes, oparty na misji... Operowe Zwierzaki – miśki, które śpiewają muzykę klasyczną najmłodszym dzieciom, nawet tym nienarodzonym. Zaczęłam fascynować się nową dziedziną, postanowiłam szkolić; chodziłam na warsztaty, uczestniczyłam w śniadaniach biznesowych, networkingach, czytałam mnóstwo książek. Sprawiało mi to przyjemność tak wielką, jak nauka śpiewu w pierwszych latach edukacji wokalnej. Zrozumiałam od razu, że biznes to nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim chęć otwarcia się na potrzeby innych, próba zmiany świata na lepsze... I teraz kiedy tak dobrze wszystko zaczęło iść (od poniedziałku mieliśmy być w Smykach; nawiązaliśmy współpracę z hurtowniami, pojawiły się większe zamówienia, mieliśmy eksportować na Włochy, USA, Rosję, Japonię...) – gospodarka z dnia na dzień w rozsypce, biznes stanął, ludziom nie w głowach śpiewające operowo maskotki dla niemowląt.

Czy to co robiłam, czy tak jak myślałam – było złe? Nie. Nie potrzebowałam takiej lekcji!

Ale nie poddam się. Nie należę do osób, które łatwo rezygnują. Nie zamykam firmy. Nie będę plajtować. Ale co zrobić, kiedy szwalnia nieczynna, moduły dźwiękowe się kończą, w magazynie zostały pojedyncze sztuki Operowych Zwierzaków? Teraz, Kochani będę więc produkować bawełniane maseczki wielorazowego użytku. Każdy chce je mieć i dla własnej ochrony musi mieć. To być może pozwoli mi przeżyć i oddalić widmo zamknięcia firmy. Od kilku dni dodaję maseczki do każdego zamówienia w moim sklepie babyopera.pl w gratisie. Ale było tyle wewnętrznych zapytań o maseczki, że widzę, jak wielka jest potrzeba. Być może wkrótce maseczka będzie czymś obowiązkowym... Czy to dobry pomysł?

Ciągle jednak, ilekroć coś próbuję zrobić, mam z tyłu głowy ten „przykaz” rodzinny – liczy się praca, wartości i to, co zrobisz dla świata. Dlatego maseczki szyję po kosztach; chcę po prostu utrzymać się na powierzchni, a kiedy skończy się pandemia dalej realizować marzenia i budować międzynarodowe imperium Baby Opera.

Przez ostatnie dwa tygodnie codziennie śpiewałam na żywo fragmenty najpiękniejszych utworów z repertuaru Operowych Zwierzaków i bliskich mojemu sercu. Wszystko jest zarejestrowane tu, dla Was na youtubie Baby Opera w playliście „Zostań w domu iśpiewaj”: https://www.youtube.com/watch?v=wBa1379ioME&list=PLaaZBEb9M7QaQSakDJ9xN0z2WTXOrUZ1N

Mam czasem nawet takie myśli, że jak będzie bardzo źle, to rzucę wszystko i zostanę pielęgniarką, jak moja babcia, po to, by pomagać najbardziej potrzebującym... Ale to już krok do... męczennicy, prawda? Jestem przecież przede wszystkim mamą!

Jeśli potrzebujecie bawełnianych maseczek wielokrotnego użytku, to piszcie do mnie. Podobno nie wygląda to dobrze wizerunkowo. Trudno. Wierzę, że zły czas dla świata minie jak sen. A tymczasem – zostańmy w domu.