ZACHOWAĆ SPOKÓJ

Blog graficzny

Kiedy zaczęły do nas docierać przesłanki z Chin w pierwszej chwili nie chciało mi się wierzyć... Przez internet przewijało się tysiące różnych teorii, w tym: „to zwykła grypa”, niepotrzebna panika, może nas tylko „sprawdzają”, jak zareagujemy w dobie skrajnego kryzysu. A potem natłok najgorszych myśli – to broń biologiczna; chcą „odmłodzić” społeczeństwo, przecież to czyste ludobójstwo! Czeka nas wojna cybernetowa! A potem wielkie rozłączenie... STOP, trzeba położyć kres takiemu rozumowaniu (o ile można to nazwać rozumowaniem).

Każda z tych myśli jest jak kamień i nie da się tak dalej funkcjonować. Postanowiłam podejść do tego wreszcie inaczej. Omijam telewizję, omijam facebooka, gdzie głoszone są najrozmaitsze wizje, chociaż trudno się tak odseparować, bo szukam informacji, przecież chcę wiedzieć, jakie są aktualne wieści i co dalej. Jednak nikt nie jest w stanie przewidzieć na 100% tego, co stanie się za miesiąc. I nikt też nie ma na to wpływu w dłuższej perspektywie. Przechodzimy w skrajności, wykupując żywność, potem naśmiewamy się z siebie, tworząc „zabawne” memy na temat związków koronawirusa z papierem toaletowym. Reakcje na portalach społecznościowych – skrajne. Najbliższe mi są te, które nawołują do zachowania spokoju, pracy w trybie on-line; tworzenia i budowania dalej swoich marzeń, przy poddaniu się dobrowolnej izolacji (tzw. kwarantannie). Może być miło i jest nam miło w domowych pieleszach z rodziną, zwłaszcza, że nadeszła wiosna. Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam męża i córeczkę. Mamy siebie. Nigdy się nie nudzimy. Każde za nas ma mnóstwo zajęć i wspieramy się w tym. I choć stało się to, o czym większość ludzi zawsze marzyła, tj. by mieć mnóstwo czasu, okazuje się, że nadal nie ze wszystkim się wyrabiamy. Mieszkamy w Milanówku, w wymarzonym domu, który tak naprawdę kupiliśmy całkiem niedawno min. dla naszych Operowych Zwierzaków, aby mieć magazyn i biuro, przestrzeń do pracy, śpiewu i życia (dziś taka transakcja byłoby chyba niemożliwa do przeprowadzenia). W Milanówku jest pięknie, mnóstwo zieleni, starodrzewia i lasów wokoło. Cieszymy się przyrodą i miłością, staramy się zachować pokój w sercach, choć to nie proste.

Postanowiłam też parę dni temu, że w czasie dwutygodniowej kwarantanny codziennie stanę przed Wami na żywo i zaśpiewam krótki mini e-koncert w transmisji live. Wiele życzliwych mi osób poparło ten pomysł, choć zarówno dźwięk jak i obraz w warunkach domowych jest niestety bardzo amatorski. Pragnę to robić, by po pierwsze – mieć kontakt z Wami na żywo (kilka osób dało mi wyraźnie do zrozumienia, że na to czeka), po drugie – by nie chodzić cały dzień w szlafroku (co jest akurat kwestią dużej mobilizacji z mojej strony), więc zakładam którąś z moich sukni koncertowych i daję to, co mam najlepszego czyli swój głos. Śpiewam i dziękuję Panu Bogu, że mogę to robić, również po to, by móc dać Wam coś z siebie, mówiąc językiem przedsiębiorcy w tzw. gratisie, w tych dziwnych i trudnych czasach.

Bardzo przykra jest postawa środowiska w związku z tym, co niektórzy śpiewacy postanowili obecnie z siebie dawać. Cóż cenniejszego mamy niż głos, śpiew, muzykę? Niektórzy te „livy” z domu, kręcone zwykłą komórką przez artystów, nazywają „narcyzmem”, „lansem”, „przerostem ego”. Może gdyby „hejterzy” spróbowaliby sami wykonać jakiś utwór na żywo do telefonu, zrozumieliby, że to wymaga jednak wielkiej odwagi, mobilizacji, kreatywności..., że tym razem jest to bezinteresowne dawanie, w ciszy, w samotności, bez aplauzu.

Moje video można oglądać w serwisie Youtube na kanale Baby Opery – playlista „Zostań w domu i śpiewaj”.

W bezsenne noce przeglądam zapiski swojego bloga – jeszcze tydzień temu wszystko wyglądało tak inaczej. Dziś odbyłam kilka niespokojnych rozmów z przyjaciółmi, którzy mają wielkie i piękne biznesy. Szykują się na koniec. Wiedzą, że po prostu nigdy już się z tego nie podniosą. To dotyczy pracodawców w szczególności, zmuszonych teraz zwolnić ludzi. Oni, którzy tyle dobrego robili dla innych! Wirus... takie coś, małe, zupełnie niewidzialne może w jednej chwili niemalże kompletnie powalić nawet największych, najlepszych ludzi, którzy przez całe życie mieli sporo szczęścia i potrafili się nim dzielić.

Rozmawiam, czytam, koresponduję... Za każdym razem – dziesiątki różnych wyobrażeń, przypuszczeń, spekulacji. Co za tym wszystkim stoi? Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.

Zresztą sprawa wygląda obiektywnie tak: nie mam na to wpływu. Liczy się tu i teraz. Kiedy tak się nastawię, zamiast nakręcać się jak szalona, czuję wreszcie spokój. I Wam życzę tego samego teraz...

Postanowiłam podarować jedną z moich zabawek dziecku, które teraz najbardziej tego potrzebuje. Zapytałam Was o to na moim video blogu i odpowiedzieliście licznymi propozycjami, wskazując różne dotknięte chorobą rodziny i maleństwa, którym muzyka w Operowych Zwierzakach mogłaby pomóc. Oto one:

Kacperek Boruta (propozycja od Barbary Tritt), Jaś (od Magdy Pszkit), Martynka (od Emilii Delfiny Kmiotek), Fundacja Gajusz i Cukinia (propozycja od Dagny Hristov), Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi (propozycja od Agnes Orzechowskiej-Batyry), Franek Surdel z Knurowa (propozycja Katarzyny Dzieżok), Marysia (od Radosława Całujka), Maksio (od Basi Bujok), Antosia (od Pauliny Zaborowskiej), Renata Bosacka (babcia 4 wnucząt), Marcelinka (od Alicji Kasprzyckiej), dziewczynka z wadą serca (od Jagody Murawskiej), Marysia Jelińska (od Klaudii Cichońskiej), Bruno (od White Fox Photo), Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny (od OkaLuzza z instagramu)

Jutro (w piątek 20 marca) wyłonimy zwycięzcę i Operowy Zwierzak powędruje do dzieciaczka – z dedykacją, kawałkiem mojego głosu i serca.

Proszę Was, trzymajmy się!

Ja mam nadzieję, że za pół roku nikt już nie będzie mówił o koronawirusie; wrócimy do rzeczywistości "bogatsi" i może bardziej opamiętani.