Śpiewaczka operowa na Kids' Time

Blog graficzny

Mój pobyt na targach branżowych Kids-Time jest ciekawą historią śpiewaczki operowej, która postanowiła zostać producentem muzycznych zabawek dla dzieci i robić biznesy. Dziwne, że słowo „biznes” tak źle się ludziom w Polsce kojarzy. Ja sama zostałam wychowana w domu, gdzie „robienie biznesu” oznaczało pomnażanie pieniędzy czyli jakąś podejrzaną robotą. A tymczasem biznes to wielka przygoda, połączoną z misją, okupioną ciężką i długoletnią pracą.

Po półtora roku istnienia Baby Opery mogę stwierdzić, gdzie jestem, kim jestem, ile jeszcze przede mną... Wszystko wydaje się proste, ale droga do sukcesu jest daleka... Biegałam po tych olbrzymich targach, pełnych wielkich hurtowni i dystrybutorów, których prezesi byli na ogół nieuchwytni, mimo tego, że stali fizycznie obok. Od taniej chińszczyzny, kolorowego plastiku i cekinów mieniło mi się w oczach. Kontakt z rozkrzyczanymi zabawkami z niskiej jakości dźwiękiem przypłaciłam migreną... Zastanawiam się, czy ludzie, którzy tym handlują zdają sobie sprawę z tego, że jest to po prostu szkodliwe dla dzieci i zabawa z takimi produktami skutecznie hamuje ich rozwój?

Ale pośród tego zgiełku zdarzały się perły. Polscy producenci, robiący w drewnie lub tkaninie, ze świeżym spojrzeniem, całkiem eko, pracą własnych rąk, mądrze i bezpiecznie dla najmłodszych. Można w Polsce spotkać nowatorską myśl, świetnych twórców, którzy w stosunku do gigantów handlujących zabawkami z importu są mali, wiecznie inwestujący i gorzej sytuowani, a jednocześnie są od nich nieskończenie więksi. Jaka jest różnica między autorem wartościowej zabawki, samotnie wojującym na rynku, a handlowcem chińszczyzną? Jak między kompozytorem muzyki klasycznej, odznaczonym pośmiertnie, a królującym nam obecnie disco coś tam. Handlowcy, którzy sami niczego nie wymyśli, stawiają się w pozycji o wiele wyższej od autorów, traktując ich z dużym dystansem i nonszalancją.

Targi zaskoczyły mnie jednak pozytywnie. Jest cała masa ludzi (chociaż to promil w skali społecznej), którzy szukają rozwoju, bezpieczeństwa, nowatorskich pomysłów. Wiele osób znalazło nas samych i z entuzjazmem przystało na współpracę. Postawa niektórych prezesów wielkich firm, którzy bądź co bądź doszli do ogromnych sukcesów biznesowych, również przywraca wiarę w człowieka. To ludzie o dużej wrażliwości i wyczuciu, kierują się dobrem dziecka i własną wyobraźnią, mając przed oczami bezpieczną rodzinę, bezpieczny świat.

Wszyscy wiemy, co się teraz dzieje w Chinach (targi odbyły się bez wystawców z Chin), jednak nie zdajemy sobie jeszcze sprawy z powagi sytuacji... Ponoć to, co przedostaje się do nas z mediów jest tylko cząstką prawdy (to z jednej strony dobrze, bo nie ma paniki), ale rzecz jest naprawdę poważna. Oby zagrożenie było jak najmniejsze i szybko ustąpiło, ale i tak już nieco namieszało w gospodarce. Nie tylko dlatego postanawiam trwać przy polskiej produkcji i tworzyć swoje dzieło tu na miejscu. Polskie materiały, polskie podejście do pracy, rzetelność wykonania, rękojmia i możliwość porozumienia w każdej chwili są warte wysokiej ceny.

Cudowne, że to co my, małe żuczki robimy spotkało się z uznaniem ludzi z branży dziecięcej i zostaliśmy nagrodzeni w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów w Polsce czyli przez Zabawkowicza. Otrzymaliśmy tytuł ZABAWKA ROKU 2019, którą to z dumą prezentujemy.

Na kim robi wrażenie zabawka dla niemowląt, śpiewająca operowym głosem? Czy już wiem, kim jest mój klient? Tak, mój klient to człowiek, z którym chciałoby się utrzymać relację, zaprzyjaźnić... świadomy, wrażliwy, dojrzały wewnętrznie, wykształcony, mający „coś z muzyką”, tzn. jakiś szczególny sentyment do klasyki, czyli jednym słowem – no, co tu dużo kryć – elita. I tutaj wiek ani płeć nie mają żadnego znaczenia. Zarówno młode mamy i ojcowie, dojrzałe ciocie, babcie, jak i starsi panowie sięgną po Operowe Zwierzaki – dla dziecka w rodzinie, na prezent, na chrzciny, urodziny, dla dzidziusia jeszcze nie narodzonego.

Co się najbardziej podobało naszej córeczce? Bo oczywiście zabraliśmy ją ze sobą, a jakże. Drewniane zabawki od Eko-Bastjan czyli stragan z warzywami, zestawy owoców, deska do prasowania i kulodrom jednotorowy (wszystko z prawdziwego drzewa, piękne). Zajrzyjcie na www.ekobastjan.com – zabawki hand made, tworzone od pokoleń z wielkiej pasji, rozwijają u dzieci logiczne myślenie. Dla pięciolatki idealne na targach były też wszelkiego rodzaju klocki, ćwiczenia fizyczne w basenie z kulkami oraz piasek kinetyczny. Jednocześnie Irma tryska pomysłami na nowe Operowe Zwierzaki: „Mamusiu, a może zróbmy motylka Baby Operę albo szopa albo mrówkojada?”. Super sprawa, ale mamy już naprawdę dużo wzorów, z niektórych nawet rezygnujemy. Do rodziny dołączyła Sowa Fryderyk, jeszcze dopracujemy Koalę i niech idą „do ludzi” :)

Jako śpiewaczka operowa znalazłam się nagle w abstrakcyjnym dla siebie świecie. Czy jestem przerażona? Przeciwnie. Bardzo się cieszę, że mogę poznawać całkiem nową dziedzinę, szkolić się i być coraz lepsza w czymś, co jest dla mnie absolutnym odkryciem. Z drugiej strony wiele osób mówi: „Justyna, to cię odciąga od śpiewu. Szkoda twojego głosu”. Chciałabym więc zachować równowagę, co oznacza dla mnie więcej śpiewu, więcej opery, więcej koncertów i spotkań z moją kochaną publicznością. W tym roku szykują się piękne prawykonania, w których mam zaszczyt wziąć udział – aż dwóch polskich kompozytorów. Będzie dobrze. Bo przypominam sobie, że kiedy studiowałam jednocześnie śpiew i polonistykę, to choć miałam ogrom pracy – jedno nie wykluczało drugiego. Raczej te dwie odrębne dziedziny uzupełniały mnie jako homo faber – człowieka pracy, tworzenia, poznania. Pamiętam, że bardzo dobrze odpoczywał mi głos, gdy zajmowałam się filologią, a świetnie się spełniałam, odkładając książki i stając przy fortepianie, gotowa do ćwiczeń wokalnych. Myślę, że taka elastyczność wspaniale na mnie działała. I dziś w dojrzałym życiu mogę cieszyć się tym samym, osiągnąć i trzymać na wysokim poziomie własne „flow” we wszystkim, czemu się z pasją oddaję, tak w sztuce, jak i biznesie.